Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/335

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak wam się nie podoba bałaguła, to idźcie do zegarmistrza; niech on wam da porządną furę do wyjazdu.
— Co będziemy próżno klektali, zgodzicie się hurtem, czy nie?
— Albo ja waryat? Chcecie, żebym za trzy ruble zawiózł wszystkich żydków z miasta do Zatraceńca? Berek nie jest głupi. Zgódźcie się od osoby, a jeżeli nie, to idźcie sobie złamać obie nogi!
— Szkaradna gęba! Po czemu chcecie? Mówcie, jak człowiek!
Berek wymienił liczbę, Mojsie podzielił ją przez trzy — i obydwaj natychmiast skoczyli sobie do oczów, a potem besztali się nazwzajem z przyzwoitej odległości; Mojsie dorzucił pięć procent, Berek tyleż opuścił i tak postępując, opuszczając znowuż, zbliżyli się jeden do drugiego, aż wreszcie nastąpiła zgoda zupełna.
Stanęło na tem, że nazajutrz rano, skoro tylko dzień się zrobi, Berek furą, zaprzężoną w trzy konie, zajedzie przed „Zielonego łabędzia,“ gdzie całe towarzystwo oczekiwać będzie.
Nazajutrz ranek był prześliczny, słońce jaśniało wspaniale. Czarnebłoto kąpało się w blaskach. Uszer Engelman mówił, że mało w życiu swojem widział dni tak pięknych i rozkosznych, ale też nie codzień bywa święto i nie codzień licytacya.