Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/353

Ta strona została uwierzytelniona.

mu powiedzieć wielką nowinę: że taki, co nie ma grosza, jest kapcan.
Skończyła się wreszcie licytacya. Świeżo odnowiony dworek wyglądał, jak po pożarze; powynoszone rzeczy leżały na ganku, na dziedzińcu, na schodkach.
Urzędnik, prowadzący sprzedaż, odjechał; chłopi rozchodzić się zaczęli. Pozostał tylko wójt, sołtys i oficyalista z zarządu dóbr, mający objąć folwark w administracyę, do czasu przybycia nowego dzierżawcy.
Wójt był w złym humorze, tembardziej, że jeść mu się chciało ogromnie, pragnął więc jak najprędzej czynność swoją ukończyć.
— No, dalej, żydy! — wołał — ruchajcie się, zabierajcie, co wasze i jedźcie! Nie będę tu dla was do nocy stojał!
— Co to „żydy?“ — rzekła Małka — pan wójt sobie zadużo pozwala. Pan wójt nie jest żadna osoba, tylko zwyczajny chłopski wójt.
— A juści! A Małka jest żydowica!
— Ja sobie nie dam ubliżyć! Ja kupcowa jestem!
— Ale żydowica!
— A wy jesteście cham, proste chłopisko, bez żadnej delikatności!
— Idź ty z gębą, bo będzie źle!
— Małka, gaj weg! — zawołał Mojsie i zwra-