Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/360

Ta strona została uwierzytelniona.

żę do sądu o napaść na równej drodze. Lepiej rozmawiajcie po dobroci i po sprawiedliwości, to prędzej będzie jaki skutek.
— Jaki ma być skutek? Zapłać wasan!
— Oj, oj! i od tego nie odbiegam; zapłacę, tylko nie teraz, bo akurat na tę chwilę nie mam.
— No, a kiedy, kiedy wasan zapłaci?
— Żebyście byli nie szli do procesu...
— Kto do procesu chce iść? To wasan lubi się procesować, wasan jest taki amator do sądów!
— Fałsz mówicie, łgarstwo. Alboż to ja was pozywałem? Wy, wy sami! Powiadacie, że lubię procesy, łgarstwo jest, nie lubię. Czy stawałem w sądzie? Czy nie puszczałem wszystkiego zaocznie? Czy broniłem się? Rzekłem sobie: dość, chcą pozywać, niech pozywają; chcą mnie sprzedać, zniszczyć, niech sprzedają i niszczą. Ja się bronić nie będę, nic a nic. Rzekłem sobie: przepadło i niech się dzieje, co chce!
— Jakto wasan się nie bronił? Co to za głupie gadanie jest? Wasan się nie bronił, a na co wasan narobił tyle symulacyj, tyle fałszywych sprzedaży, tyle oszukaństwa?!
— Niech-no Jukiel o symulacyach nie gada, bo to kalumnia jest. Trzeba dowieść, a jak się nie dowiedzie, to można potem cienko śpiewać.
— My dowiedziemy, my wasana wsadzimy do kozy!