Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/372

Ta strona została uwierzytelniona.

możemy go powstrzymać, ale kto wam broni ukryć się na ten czas pod dachem, albo sprawić sobie porządny parasol?
— Racya, wielka racya! — zawołał.
— Pięknie powiedział Glancman — rzekł Uszer spokojnie — chociaż tego, co rzekłem o deszczu, bynajmniej nie obalił. Swoją drogą, słowa Glancmana byłyby jeszcze piękniejsze, gdyby zechciał ukazać nam, gdzie jest ów dach, albo z czego można zrobić parasol, mogący zasłonić od nieprzyjemnej i niepożądanej wilgoci? Dopóki nam tych wskazówek nie da, słowa jego będą tylko słowami.
— Prawda, prawda! — odezwano się w gromadzie. — Dajcież nam dach, dajcie parasol!
— Jabym sądził — odezwał się Mojsie Fisch — że jest jeden niezawodny sposób uchronienia się od tej zimnej wody, która niejednemu może wlać się za kołnierz... Sposób doskonały, niezawodny, a taki pewny, że już pewniejszego wynaleźć nie można.
— Słuchamy! Mojsie Fisch chce zostać naszym zbawcą!
— No, Mojsie, nie drożcie się, pokażcie nam tę perłę!
— Wycofać się całkiem z takich interesów i na przyszłość wcale się niemi nie zajmować. To jest sposób!
W zgromadzeniu zrobiła się cisza; trwała ona jednak bardzo krótko, ktoś krzyknął: