Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/383

Ta strona została uwierzytelniona.

w nich szukać, jak po lesie, a w małym domku drewnianym może być, jak w raju. W jednej połowie będą mieszkali państwo młodzi, w drugiej pani Zawadzka. Matka, jak matka, wszystkoby rada oddać dzieciom, chce sobie zatrzymać jeden pokoik, ale Zosia na to się nie zgadza. Mówi, że mama jest główną osobą w domu i musi mieć jak największą wygodę.
Dwa pokoje, te, co nie dla mamy, są już prawie urządzone.
Pana Stanisława wyrzucono ztamtąd, będzie chwilowo na komornem u matki, dopóki się wszystko nie ukończy. Ileż to się sesyj nad tem odbyło!
Ciotka Gertruda, pani Zawadzka, Zosia i Jadwinia, ciągle miały konferencye nad tem, aby pokoiki wyglądały niby pudełka od cukierków.
Co tam naznoszono firanek, serwetek, dywaników na kanwie wyszywanych, a co kwiatów!
Pod każdem oknem stały schodki, i to nie byle jakie, ale naumyślnie robione i malowane przez stolarza w miasteczku. Dopiero na tych schodkach jaśniała kwiatami prawie cała oranżerya z Brzozówki. Zosia nie chciała tyle roślin zabierać, ale Jadwinia prosiła, nalegała prawie, zapewniając, że dochowa się nowych bardzo szybko. Zresztą, gdyby Jadwinia miała kiedy urządzać mieszkanie dla siebie, to Zosia jej część swoich kwiatów ofiaruje.