Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/39

Ta strona została uwierzytelniona.

uchodzić za arcydzieła bardzo starożytne, pokryte pleśnią wieków.
W tym salonie przyjmowała gości sama pani Małka i tu obrabiano najgrubsze interesa.
W drugiej klasie były krzesełka wyplatane i stoliki pokryte czerwonemi serwetami, w trzeciej tylko proste ławy przy ścianach i dwa zwyczajne stoły sosnowe na koziołkach.
Ma się rozumieć, że i towar i trunki także się na klasy dzieliły.
W pierwszej nieraz zjawiało się na stole wino i porter, marynata ze szczupaka, sardynki i inne delikatesy; w drugiej arak, piwo bawarskie, marynowane śledzie; w trzeciej siwucha zwyczajna, pieprzem, wapnem i tytoniem zaprawna, żeby chłop czuł przynajmniej, że coś wypił i żeby miał po czem spluwać.
Pani Małka miała oko na wszystko i na wszystkich, a prowadziła interesa doskonale. U niej w oberży i w sklepie wytworzył się punkt centralny wszystkich interesów okolicy, a wpływ miała tak znaczny, że nawet Jankiel Bas i Dawid Śliwka musieli się z nią liczyć.
Sam pan Fisch, zacny Mojsie Fisch, znaczył tyle, co przeszłoroczny mróz względem tegorocznej wody, czyli, krócej mówiąc, nie znaczył nic i całem jego zadaniem było słuchać żony i robić, co ona każe.