Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/401

Ta strona została uwierzytelniona.

kuzyn pana Stanisława do Brzozówki zajeżdża i bardzo się Jadwini zaleca.
Borecki gospodaruje i cieszy się wnukiem, psutym, rozpieszczanym przez ciotkę. Malec wygląda jak bryś, a takie mądre ma oczy, takie mądre, że niesposób opisać.
Dziadowi Błażejowi zmarło się; pochowany jest w Zimnej Woli, na cmentarzu, pod samym parkanem. Pani Zawadzka krzyż na jego mogile kazała postawić.
Jest noc letnia, po niebie płynie pełny księżyc.
W Czarnembłocie przed domem siedzi samotnie Uszer Engelman. Rozmyślał on długo, długo o swojem miasteczku i zaczął modlić się za nie.
— Błogosławione — mówi — Imię Tego, który nas umiłował; błogosławione Imię Tego, który nas zachował; błogosławione Imię Tego, który nam dał dziedzictwo świata.
A potem, cichym szeptem, jakby w obawie, żeby go kto nie usłyszał, dodaje:
— Panie świata! pohamuj chciwość ich! Panie świata! daj im pomiarkowanie i rozum! Panie świata! ukróć żarłoczność ich, aby nie sprawdziły się słowa, że zguba nasza od nas samych wyjdzie!


KONIEC.