Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/45

Ta strona została uwierzytelniona.

Mojsie Fisch, aczkolwiek wypchnięty za drzwi, nie obraził się i miał słuszność. Wielka rzecz być wypchniętym za drzwi przez kobietę, i do tego przez własną żonę! Taka awantura porządnego człowieka ani ziębi, ani grzeje.
Wyrzuciła — niech się cieszy z tryumfu.
Mojsie posłał sobie, z powodu gorąca, pierzynę na ulicy przed domem, na tak zwanem podsieniu, jak to czynią podczas lata w ogóle wszyscy obywatele starozakonni w Czarnembłocie.
Nocleg taki jest bardzo przyjemny; człowiek, położywszy się, zanim uśnie, widzi nad sobą księżyc, gwiazdy i cały firmament niebieski, czuje, że łagodny wietrzyk chłodzi mu oblicze, słyszy rechotanie żab i turkot młyna, nie próżnującego nigdy.
Nieraz usiłował przekonać obywateli burmistrz, że sypianie pod gołem niebem nie jest zgodne z przyzwoitością publiczną; doktór, bardzo doświadczony człowiek i niezmiernie biegły w swoim fachu, ostrzegał, że to się sprzeciwia hygienie: że przy takim interesie można się zaziębić, dostać trochę kataru, odrobinę febry, cokolwiek malaryi, albo jeszcze czego w lepszym gatunku.
Ale obywatele nie słuchali tych głosów. Ich dziadkowie sypiali w lecie w ten sam sposób, dlaczego nie mają podobnie czynić wnuki?
Co nieprzyzwoitego w tem, że ktoś na ulicy