Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/49

Ta strona została uwierzytelniona.

przewracał się na swojej pościeli, w gwiazdy się wpatrywał badawczo, jak gdyby w nich spodziewał się odpowiedzi na męczące pytanie, dlaczego Małka się śmieje?
Nic innego, tylko w tem musi być ręka złych duchów, czyhających nieustannie na to, aby płatać figle ludziom.
Kiedy pomyślał o duchach, z oddalenia, z wieży kościoła, dał się słyszeć przykry głos puszczyka, a współcześnie chmurka przysłoniła księżyc tak, że ściemniło się nagle.
Mojsie tedy przykrył głowę pod wpływem mimowolnego strachu i niebawem zasnął. Sen jednak nie przyniósł mu ukojenia i to, o czem myślał na jawie, majaczyło mu się jeszcze w widziadłach.
Widział sklep swój, zajazd i trzy stancye gościnne, a w najparadniejszej z nich dzierżawcę z Zatraceńca i Małkę, bardzo ładną, bardzo wystrojoną i bardzo śmiejącą się.
Całą pociechą w tych snach przykrych było, że widział przy sobie małego Abramka, swego syna pierworodnego i jedynego, źrenicę swego oka, swoją nadzieję i dumę.
Oprócz Abramka, więcej dzieci nie było, ale Mojsie nie tracił jeszcze nadziei, że dzięki zasługom jego przodków i dzięki dobrym radom pewnego bogobojnego i sprawiedliwego mędrca, wszystko się zmieni na lepsze.