Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/50

Ta strona została uwierzytelniona.

Tymczasem cieszył się jedynakiem i z dumą patrzył na niego.
Dziecko miało pięć lat, a było już niezmiernie poważne i myślące. Już chodziło do chederu i dawało nadzieję, że będzie biegłe w myśleniu i rachunkach.
Oboje rodzice nie żałowali pieniędzy na to, żeby jedynaczek wyglądał elegancko i wyróżniał się od swoich rówieśników. Pani Małka, nie żałując fatygi, własnoręcznie zdjęła wierzch ze starej atłasowej salopy i kazała uszyć z niego dla Abramka bardzo piękną kapotę.
W tym stroju, przepasany pasem wełnianym, w wielkiej aksamitnej czapce (którą swego czasu nosił jeszcze dziadek Mojsia), w niebieskich pończochach i w pantoflach, pięcioletni dzieciak wyglądał tak pięknie i poważnie, jak gdyby był, co najmniej, wielkim kupcem od zboża i członkiem kahału.
Widząc go, ludzie stawali na ulicy i zazdrościli rodzicom pociechy.
Noc letnia krótka jest, a panowanie ciemności podczas niej nie może się bynajmniej nazywać wielkiem panowaniem.
Zaledwie słońce dobrze zajdzie, ledwie ludzie się do snu ułożą, już w zabudowaniach mieszczan, na odleglejszych ulicach Czarnegobłota położonych i gdzieniegdzie na strychach domów kupieckich