Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/55

Ta strona została uwierzytelniona.

— Czemu robisz takie wielkie oczy? Czy mi nie wolno odstąpić mego udziału Ickowi, Dawidowi, lub komu mi się podoba?
— Owszem, wolno, tylko ja się dziwię, że ty tak prędko to zrobiłaś.
— Masz racyę, dziw się.
— Dziwię się doprawdy i jeszcze to mi się wydaje osobliwem, że ty mi wchodzisz w drogę.
— Nierozumne jest twoje słowo, Mojsie. Naprzód, ja ci zupełnie w drogę nie wchodzę, bo czybyś ty sfuszerował interes, czy ja samabym go porządnie zrobiła — pieniądze zawsze przyjdą do nas. Ja ich nie stracę, owszem, ja dorobię dwa, trzy razy tyle, ja nagromadzę, zbiorę, a dla kogo zbiorę? Dla Abramka. Ja nie wiem, czy ty masz prawo na to narzekać?
— To prawda, ale i jabym chciał czasem zrobić jaki geszefcik, chociażby tylko dla przyjemności.
— Ja ci nie bronię, rób, owszem. I współkę z Janklem mogłeś zrobić, ale masz ciężką głowę. Zanim się zdecydowałeś, namyśliłeś, zanim swoim zwyczajem podrapałeś się w brodę, zanim poradziłeś się bardzo mądrych twoich przyjaciół, ja już cię uprzedziłam. To też ja mam uczciwego zysku trzydzieści dwa ruble, a ty... namyślałeś się. Ja się cieszę moim, ty się ciesz twoim i nie mamy się o co kłócić. Tymczasem idź do Berka, zamów