Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/57

Ta strona została uwierzytelniona.

zwyczajnym. Daj-no mi tylko trochę kapitału i puść mnie w drogę, to dopiero zobaczysz, jaki ja potrafię zrobić figiel i jakie piękne zyski do domu przywiozę!
Mówiąc to, Mojsie bardzo się zapalił, oczy mu błyszczały, jak u kota, twarz pokryła się rumieńcem.
Pani Małka na te zapały była, jak zawsze, bardzo obojętna.
— Ja ci wierzę — rzekła — ale jednak proszę cię, niech ten wielki lew, który się ma w tobie przebudzić, jeszcze trochę śpi; przynajmniej do czasu, dopóki nie powrócisz z Warszawy i nie przywieziesz towaru. Wiadomo ci, że nam dużo różnych rzeczy w sklepie brakuje, a przed jarmarkiem trzeba we wszystko się zaopatrzyć, więc ty swojego lwa nie budź, aż po jarmarku. Tymczasem jedź, towary kupisz według spisu, który ci dam, dopilnujesz, żeby dobrze opakowali i przywieziesz na stacyę. Będzie oczekiwał na ciebie Berek z furą.
— Bardzo dobrze.
— Sądzę, że dwa dni czasu wystarczy ci na załatwienie sprawunków.
— Dwa?
— Mało ci dwa dni?
— Owszem, zadużo! Ty mnie znasz, ja w domu jestem sobie powolny i spokojny, ale zobacz-no mnie gdzieindziej! Ryba tak się nie rusza w wo-