Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/73

Ta strona została uwierzytelniona.

dziwo, że człowiek ma oczy? Ładne, brzydkie, aby oczy, aby widziały.
— No, no, wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi.
— Niech sobie siedzi, niech wcale nie siedzi, niech leży! Co nam do tego? Daj wasan pokój, panie Walenty, nie mówmy już o tem. Wasan zapewne chce co kupić na jarmarku?
— Nie.
— To po co wasan jedzie?
— Interes mam.
— Pieniędzy?
— A właśnie, muszę spenetrować po mieście, może znajdę jakiego żydka.
— Przecież ma asan na miejscu w Olszance Chaskiela, bardzo porządny człowiek i chętny do każdej dogodności. Dlaczego on panu Walentemu nie dał?
— Obiecywał, że się na jarmarku postara i właśnie dlatego jadę.
— Niech się pan Walenty nie boi; jeżeli Chaskiel przyobiecał, że się postara, to się postara napewno. On bardzo słowny jest. Zresztą, dlaczego nie ma być słowny? Panu Walentemu jeszcze można dać pieniędzy.
— Dlaczego Jukiel mówi, że jeszcze?
— Bo są tacy, którym już dać nie można.
— No, to skoro mnie można, po co mam cze-