Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/74

Ta strona została uwierzytelniona.

kać na Chaskla. Niech Jukiel sam da, będzie i prędzej i pewniej.
— Może jabym dał, ale mnie nie pasuje, trochęby to było niepolitycznie.
— Aha, żydowska hajzówka! Znam ja się na tem.
— Asan myśli, że asan się zna, a asan się wcale nie zna. Są takie interesa, na których nie każdy może się znać. Kto panu Walentemu powiedział o hajzówce?
— A cóż to jest?
— Widzi asan, na żydów gadają dużo, ale w tem gadaniu prawdy jest mało, tak samo i z hajzówką. Dlaczego ma być jaka hajzówka, kiedy to jest tylko zwyczajna grzeczność i delikatność; jeden drugiemu nie wydziera chleba z ręki. Czy asan myśli, że teraz łatwo żyć? Wcale nie łatwo, a gdyby jeden drugiemu chciał jeszcze psuć, to chyba wszyscyby z głodu pomarli. Widzi pan Walenty, że niema żadnej hajzówki, tylko jest delikatność i grzeczność.
— Więc takiem prawem o moim interesie z wami niema co mówić?
— Ja tego nie powiedziałem. Niech pan Walenty będzie około południa u Małki, może ja tam przyjdę, może Chaskiel przyjdzie, a najprędzej przyjdziemy oba. Może się coś zrobi, może być asan spokojny.