Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/75

Ta strona została uwierzytelniona.

— No, to dziękuję wam, bo mi bardzo pilno potrzeba pieniędzy.
— Asan pewnie chce gruntu przykupić? Właśnie teraz ziemia niedroga.
— Właśnie, że o grunt idzie, ale nie o kupienie, tylko o co innego. Sąsiad mój, Michał, po przezwaniu Koszałka, znacie go zapewne?
— Oj, oj, co nie mam znać. Jaki interes ma pan Walenty z tym Koszałką?
— W grunt mi się łajdak worał; miedzy, która moja sprawiedliwa i rodzona jest z dziada pradziada, oderżnął mi caluteńką skibę.
— Czy pan Walenty siał na tej miedzy pszenicę?
— Toż Jukiel dziwny, a któż na miedzy sieje? Miedza jest miedza; zielsko jeno na niej rośnie i trawa.
— No, więc w czem on zrobił panu Walentemu stratę?
— On teraz na tej oderżniętej skibie zboże zasieje, ale niedoczekanie jego! Ja zaraz do sądu i żeby miało mnie niewiem co kosztować, z torbami puszczę.
— Mnie się zdaje, panie Walenty, że dwa lata temu asan miał sprawcę w takim samym gatunku.
— Ho, ho! miałem ja i niejednę.
— I zdaje mi się, że nawet z chłopem, Marcinem Sójką. Przypominam sobie ten interes, tylko