Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/76

Ta strona została uwierzytelniona.

ta jest dyferencya, że teraz szlachcic się worał w miedzę pana Walentego, a wtedy pan Walenty. I to też sobie przypominam, że tamtę sprawę pan Walenty przegrał.
— To i cóż? Nie każda sprawa bywa wygrana, ale com się z chłopem po sądach natańcował, to pewnie jeszcze do dzisiejszego dnia pamięta!
— A ile pana Walentego kosztowało to tańcowanie?
— O tem niema co gadać; kosztowało, bo kosztowało, ale chłop się przekonał, że Walenty Wasążek nie da sobie w kaszę dmuchać! Był koszt, ale i skutek był, a skoro skutek był, to koszt bajki!
— Nu, prawda. Każdy człowiek ma swoje lubienie; asan ma lubienie w sądach, asan gotów jeszcze kiedy i mnie sprawę zrobić.
— Niech Jukiel dwa razy tego nie mówi.
— Ale o cobyśmy się mieli prawować?
— O co? To najmniejsza rzecz. Chcecie, jutro was zapozwę i narobię wam takiej kapusty, że jej do Nowego Roku nie zjecie.
— No, niech asan da spokój, co mi po sprawie, co po kapuście — to nie mój interes...
— Ja też tylko powiedziałem dla przykładu, żeby Jukiel wiedział, że jak ja zacznę z kim tańcować, to już rzetelnie. Hulam przez wszystkie instancye i przez kasacyę hulam, że żaden młodzik na weselu tak nie hula.