Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/83

Ta strona została uwierzytelniona.

żartować i mówić takie słowa, których mnie nie wypada słuchać. Czy tak robi przyjaciel? Czy...
— Nie wypada? Na środku rynku powiem, że piękniejszej od pani kobiety w życiu mojem nie widziałem i że szkoda pani dla takiego szkaradnego i brudnego żyda, jak szanowny pani małżonek.
— Cicho, cicho, dość, daj pan pokój...
Młody człowiek znów ujął piękną Małkę za rękę, przyczem bransoletka, zapewne źle zapięta, upadła na ziemię.
Podniósł ją zaraz i podał właścicielce.
— Widzi pan — rzekła — niechcący zrobił mi pan szkodę.
— W czem?
— Tu był kamień, widocznie wypadł na ziemię. Zaraz go trzeba poszukać i nie dość, że poszukać, trzeba go wprawić, a kto to zrobi? Czy w naszem kochanem Czarnembłocie jest porządny jubiler? Raz mi się popsuł kolczyk, to musiałam go dać do reperacyi blacharzowi.
— Blacharzowi?
— Cóż miałam robić? Spieszyłam się wtedy na bardzo znaczne wesele. Jankiel córeczkę za mąż wydawał, a kolczyk miałam zepsuty. W całem mieście, prócz kowala, bednarza i szewców, niema rzemieślników, byłam więc w wielkim kłopocie. Dopiero mąż doradził mi, żeby zawołać blacharza... Jeżeli potrafi naprawić kwartę, może naprawi