Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/89

Ta strona została uwierzytelniona.

zmiękczyć cokolwiek, co jej przychodzi z trudnością; młody człowiek nie może ukryć pewnego niepokoju, gdyż niepewny jest rezultatu. Cała jego nadzieja w pięknej gospodyni, która mu przyrzekła poparcie i wzrokiem bardzo wymownym zdaje się to przyrzeczenie ponawiać.
Ale to będzie drogo kosztowało i nic dziwnego, bo istotnie interes jest trudny. Przedewszystkiem Jankiel Bas jest twardy i nieusposobiony; wyraźnie powiada, że nie ma do proponowanej tranzakcyi ani chęci, ani pieniędzy.
Co do pierwszego punktu, ustępuje jedynie naleganiom i prośbom pani Małki; co do drugiego zaś, musiałby się starać o wspólników, ale jacyż to wspólnicy! Nie fachowi ludzie od zboża, nawet nie faktorzy. Tobiasz Glancman, młody człowiek, dopiero zaczyna się puszczać na geszefta, jest jeszcze nieśmiały i nie decyduje się łatwo; Noach Szparag przeciwnie, jest już stary i prawie wycofany z interesów i musi przynajmniej dziesięć razy zażyć tabaki, zanim poweźmie postanowienie, że trzeba coś zrobić. Jankiel zaś, trzeci i główny wspólnik w tej aferze, przystępuje do rzeczy bez „fajeru“ i zdradza tendencyę ospałą, ziewa bez ceremonii, jak nie „pod Łabędziem“ w dzień jarmarczny, ale jakby u siebie w domu, w święto, popołudniu.