Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/91

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pan wiesz, że wstrzymać się nie mogę.
— Więc musi pan sprzedać tanio. Ja powiedziałem już, że pieniędzy teraz dużo nie mam, muszę do tego interesu mieć wspólników, to też wpływa na cenę.
— A to z jakiej racyi?
— Bardzo prosta racya. Jeżeli ja robiłbym sam ten interes i skorzystał na nim, dajmy na to, mówiąc dla przykładu, rubla — to ja będę bardzo kontent, że zarobiłem rubla, a skoro jest prócz mnie dwóch wspólników, to oni też chcą być bardzo kontenci i także zarobić po rublu. To jest jasne, jak dzień.
— Ma się rozumieć — rzekł Glancman — my też chcemy żyć.
Rozpoczął się targ zawzięty. Młody człowiek z początku trzymał się twardo, lecz widząc, że nie poradzi, stawał się coraz skłonniejszym do ustępstw. Pieniędzy potrzebował na gwałt, o czem wspólnicy wiedzieli doskonale.
Podczas targu pani Małka rzuciła od czasu do czasu delikatne słówko, aby zmiękczyć twardość Jankla i jego wspólników, lub w celu przekonania młodego człowieka, że sprzedaż, jaką czyni, aczkolwiek nie jest wyjątkowo świetna, jednak... bywają na świecie daleko gorsze.
— W tym roku rzeczywiście cena mała — mówiła — ale pan jesteś człowiek młody...