Strona:Klemens Junosza-Czarnebłoto.pdf/95

Ta strona została uwierzytelniona.

można było dostać wszystkiego, czego tylko dusza zapragnie, od wina do nafty, od herbaty aż do smarowidła.
Znana to w Czarnembłocie zasada, że pieniądz powinien szybko i przez bardzo wiele rąk przepływać, do każdej albowiem jakaś odrobinka przylgnie a z tych odrobinek ludzie mają życie.
Naturalnie, że pojęcie o odrobince jest bardzo względne. Co jest okruszyną dla Jankla Basa, wydawać się może ogromnem dla dzierżawcy rogatkowego, a odrobinka, jaką w dniu jarmarcznym zyskuje pani Małka, warta jest znacznie więcej, niż całoroczny dochód filozofa Engelmana.
W drugiej stancyi było o wiele gwarniej, zwłaszcza w południe i popołudniu, gdy ruch jarmarczny dochodził do kulminacyjnego punktu. Tam między szaraczkami, pełnymi buty i animuszu, przewijali się operatorowie specyalni, pachciarze wiejscy, kapitaliści, nie tacy wprawdzie zamożni, jak Jankiel Bas, ale swoją drogą bardzo porządni i solidni ludzie; przyczyniali się oni, jak mogli, do ożywienia stosunków handlowych Czarnegobłota i okolicy, a każdy z nich dla większego kupca wart był tyle, ile najlepsze biuro informacyjne.
Czego nie wiedział naprzykład taki Jankiel z Zatraceńca, Chaskiel z Olszanki, Mendel z Wierzbówki? Oni wiedzieli, kiedy u którego gospodarza kura jajko zniosła, ile która krowa mleka daje,