cie jest czasowem siedliskiem jakiej duszy żydowskiej, pokutującej za grzechy. Umysł Abrama skłaniał się ku pierwszemu i trzeciemu przypuszczeniu; przekładał nawet trzecie nad pierwsze, gdyż zabrawszy gęś i zjadłszy ją, uwolniłby zarazem pokutującą duszę, co jest uczynkiem bezwzględnie dobrym. W miarę zbliżania się do miejsca, z którego głos dochodził, Abram czuł, że serce coraz silniej w nim kołacze, ale wysiłkiem woli opanował wrażenie i do pewnego stopnia zapanował nad niem w rzeczy samej; raz dlatego, że gęś, choćby natręt najchudsza, warta jest przynajmniej pół rubla, a powtóre, że handlując przez całe życie skórami dzikich stworzeń i zwierzyną, człowiek mimowolnie zyskuje na odwadze, jak herbata w sąsiedztwie świec łojowych zyskuje na zapachu.
Idąc wciąż ostrożnie, nadsłuchując i wytężając wzrok, Abram doszedł do krzaka, poza którym rozlegało się wyraźnie gęganie. Przystanął, wychylił głowę z poza gałęzi, i ujrzał w odległości trzech kroków od siebie prawdziwą, dużą, siodłatą gęś.
Doskonale można było na śniegu widzieć ej szare skrzydła, któremi trzepotała rozpaczliwie, mając prawdopodobnie związane nogi.
Abram szybko skombinował, że jego dru-
Strona:Klemens Junosza-Kłusownik.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.
— 15 —