świadka ma stawać, ale choć przed ludźmi za Mateuszowego wroga uchodzi, w gruncie za jedno z nim trzyma... i sam zresztą nie jest czysty jak szkło... Koguciński sprawy nie popsuje, ale trzeba się z nim porozumieć, naradzić, żeby niby oskarżał, a w rzeczywistości bronił, mówił i tak i siak, i to i owo, a jedno żeby się drugiego nie trzymało. Wreszcie i Abram będzie za świadka podany, ażeby zeznał, że tej nocy, podczas której dąbek skradziono, Mateusz w miasteczku był i właśnie u Abrama nocował. Dziesięciu Żydków to widziało i w razie potrzeby mogą nawet zaprzysiądz...
Sędzia będzie na to zeznanie głową kiwał, niech sobie kiwa, głowa należy do niego i wolno mu z nią robić co chce; ale kiwanie prawdy nie wzruszy...
Powiadają, że dąbek ukradziono nocy czwartkowej i oskarżają o to Mateusza, a przecież faktem jest, że Mateusz sprzedał w miasteczku jakiś dąbek we czwartek i tego dnia nie powracał do domu, lecz nocował u Abrama. To jest prawda sprawiedliwa; różnica może być tylko w definicyi, która właściwie noc jest czwartkowa: czy ta, co idzie po czwartku i poprzedza piątek, jak sądzi Abram i jego przyjaciele. Wolno sędziemu myśleć tak, Abramowi wolno myśleć inaczej, ale racyą ma Abram.
Strona:Klemens Junosza-Kłusownik.djvu/31
Ta strona została uwierzytelniona.
— 25 —