Strona:Klemens Junosza-Kłusownik.djvu/46

Ta strona została uwierzytelniona.
—   40   —

Ale kołki niezaostrzone nie dały się utkwić w twardej ziemi, zresztą nie było czem wbijać. Widząc, że nie da rady, chłop dał za wygranę; wydobył krótką fajkę z kieszeni, zapalił ją i usiadł na ziemi.
„Co wy myślicie robić?“ zapytał Abram.
„Czekać dnia,“ rzekł Mateusz flegmatycznie.
„Całą noc?“
„A jużci! zanim dzień będzie, to noc upłynie. Od niepamiętnych czasów tak bywało.“
„Wy chyba jesteście drewniany człowiek, Mateuszu!“ zawołał Abram.
„Dlaczego?“
„Jakto? tu jest dół, dziura w ziemi, noc, nieszczęście! a wyście sobie siedli, jak u siebie w izbie, i palicie fajkę! Tfy! tak tylko głupi ludzie robią.“
„A cóż mądrzy powinni czynić?“
„On się pyta, co czynić! Ratować się, szukać sposobu, skakać do góry, krzyczeć gwałtu!“
„Ja wolę fajkę palić!“
„Ja wiem, on woli fajkę palić! Możebyście woleli położyć się całkiem i spać na tych patykach i na śniegu, jak na pierzynie?“
„A jakby Abram wiedział; skoro mi się spać zachce, to się położę i zasnę.“