Strona:Klemens Junosza-Kłusownik.djvu/47

Ta strona została uwierzytelniona.
—   41   —

„Czysty waryat! A co ja mam robić?“
„Abram niech skacze do góry i prosi Boga, żeby kto trzeci do naszej kompanii nie przyszedł.“
„Jaki trzeci? zkad? co on za jeden jest?“
„Wilk.“
„Pfe! dajcie pokój, niech jego nieszczęście, niech on lepiej nogę złamie! co on ma do nas za interes?“
„Do Abrama wilk zawsze ma interes, bo nosi na sobie skórę na sprzedarz; piękna skóra kilka rubli warta, potargujcie.“
„Wy Mateuszu, macie taką lekkość do żartów, jak krowa do tańca, po co takie głupstwa powiadacie? jeszcze w takim miejscu i po nocy!“
Chłop najobojętniej fajkę palił i milczał. W tej sytuacyi niewesołej różnica temperamentów obu przyjaciół, ich usposobień i poglądów, uwydatniała się bardzo jaskrawo. Abram nie mógł ustać na miejscu; przestępował z nogi na nogę, dreptał, wzdychał, jęczał, klął, patrzył w górę, nasłuchiwał, obmacywał ściany dołu. Mateusz zaś siedział nieruchomo, pociągał dym z fajeczki i z cierpliwością przedziwną czekał dnia i przybycia Kogucińskiego. Taką już miał naturę.
Nieraz zdarzało się, że potrzebował paszportu, i przyszedłszy o dwie mile drogi do