Strona:Klemens Junosza-Kłusownik.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.
—   47   —

„A ja? a co ze mną będzie?“ wolał Abram.
„Zaraz, zaraz, a! jaki to w gorącej wodzie kąpany!“
„Zróbcie tak samo jak ja.“
„Nie potrafię; oj, Mateuszu, nie zostawcie mnie bez pomocy, poratujcie!“
„A to niezdara!“ mruczał chłop a związawszy rzemień ze sznurem, spuścił go na dół.
„Obwiążcie się, albo bierzcie powróz do ręki, spróbuję was wyciągnąć teraz, kiedy już widno nie wpadnę.“
Oparł się silnie o drzewo i dźwigał Wtem nagle z poza drzewa dał się słyszeć gruby, basowy głos.
„A, dalibóg, Mateuszu! co za wiele to nie zdrowo. Przyjaźń przyjaźnią, a interes interesem. Mało wam dąbka, mało zajęcy, jarząbków, cietrzewi, teraz wam się zachciało wilka! Żebym tak zdrów był, nie dam! Mój dół i wilk mój!“
Mateusz poznał od razu Kogucińskiego.
Nie odwracając się i nie puszczając sznuru z rąk, rzekł:
„Bierzcie go, Janie; sprawiedliwie on wasz i ja z niego żadnej korzyści nie chcę mieć.“
„A cóż wy żywcem go bierzecie?“ zapytał Koguciński.
„Aha.“