„A, jeszcze nie...“
„Dlaczego?... Przecież wam za wszystko zapłaciłem co do grosza...“
„Należy się jeszcze za gęś.“
„Co?... albo ja u was kupowałem kiedy gęś?...“
„Wszystko jedno... zadusiliście mi jedną tam w dole.“
„Wstydźcie się, panie Koguciński, takie głupstwa powiadać... Gdzie w tem rozum, myśl? Aj, jaką ciężką głowę macie! Wam się należy za gęś, którą miał zjeść wilk... Gdyby ją zjadł istotnie, czy zapłaciłby za nią?...“
„Zdjąłbym z niego skórę.“
„To nie jest moneta.“
„Ja z was też zdejmę kapotę, skoro pieniędzy dać nie chcecie.“
Koguciński spojrzał przytem tak ponuro i groźnie, że Abram cofnął się przestraszony.
„Ej, stary!“ odezwała się baba, „tylko Abrama nie strasz.“
„Niech zapłaci za gęś.“ Wywiązała się długa dyskusya, a w końcu stanęło na tem, że Abram tylko czwartą część wartości gęsi zapłaci, chociaż i to wydało mu się bardzo niesłusznem i nieuzasadnionem.
„Jakże z tymi koralami?“ zapytała Kogucińska.
„Oj, oj! jak pani chce. Kiedy pani będzie w miasteczku, to ja przyniosę i pokażę.“
Strona:Klemens Junosza-Kłusownik.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.
— 58 —