ćwierć używanych ozdób kobiecych sprowadzić.
W najlepszej harmonii i zgodzie państwo Kogucińscy i Abram usadowili się w sankach i pojechali. Abram obliczał w duchu, ile na skórkach zarobi; baba marzyła o koralach, a Koguciński o osobliwej jakiejś wódce, do której miał zawsze pociąg.
Leśniczy, aczkolwiek z trudnością, pozwolenie udzielił, podróż odbyła się pomyślnie. Po dokładnem wybadaniu wszystkich niemal Żydówek w miasteczku, pokazało się, że korali niema. Abram musiał opowiedzieć historyę o niespodziewanym wyjeździe właścicielki.
Kogucińska wpadła w bardzo zły humor, ale Abram nie wzruszył się tem wcale. Od tego jest mąż, niech on cierpi.
„Oj, Mateuszu, Mateuszu,“ mówił Abram wzdychając, „na świecie nie zawsze dobrze jest. Człowiek żyje, handluje, czasem trochę szachruje, zarobi albo straci, ma z tego kawałek chleba.“
„Ha, jak na świecie. Każdy podług swojej kalkulacyi.“
„Nie do tego ja moją mowę prowadzę, Mateuszu, wcale nie do tego. Zarobić każdy potrzebuje, tak czy owak, zapłacą mu