lepiej, albo gorzej, to zwyczajna rzecz, na to jest świat, na to jest handel; ale czasem trafi się taki interes, co nie jest handlowy, a gorszy niż najgorszy handel.“
„Nie wiem, o czem chcecie mówić.“
„Moi kochani, narzekacie nieraz, że obrachunek z Żydem jest ciężki; ale wierzcie mi, że sto razy cięższy jest rachunek z ludzką sprawiedliwością. Z żydem może być tylko kwestya o parę złotych, o parę rubli: wy mówicie, że dajmy na to dziewięć, ja powiadam cztery; wy trochę opuścicie, ja cokolwiek postąpię, zgodzimy się na cztery i pół. Jest jedna kwestya tylko: wam chodzi o pieniądze i Żydowi chodzi o pieniądze, więcej o nic. Z sądem wcale co innego. Spalił się żydowski dom, dla czego nie miał się spalić? przecież nie jest ze szkła, tylko z drzewa, płaci się od niego fajerkasę, podatki. Spalił się. Kogo to ma obchodzić? Gospodarza. Tymczasem wdaje się w ten interes sąd. Pyta się. O co? Wiadomo, że ogień to jest ogień, nieszczęście, zdarzenie, wypadek, prawda, Mateuszu?“
„Juścić prawda.“
„No, widzicie; a sąd powiada, że nie: że ogień nie jest wypadek, ani nie jest zdarzenie, tylko podpalenie, i zaraz gwałt, pisanie, sprawa, kryminał, cała awantura.
Strona:Klemens Junosza-Kłusownik.djvu/69
Ta strona została uwierzytelniona.
— 63 —