„Znaliście młodego Icka Kruka?“
„Dyć znałem.“
„Bardzo porządny Żydek, krewny mój nawet; handlował sobie spokojnie solą, postronkami, smołą, olejem, naftą, zwyczajnie jak kupiec. Miał też połowę domu obok czarnego Berka. Było nieszczęście, ten dom się spalił, i dom, i smoła, i nafta, i postronki, i ośmnaście domów obok. Było niemało zmartwienia. Icek płakał, Ickowa mdlała, dzieci pochorowały się ze strachu. Czy to małe nieszczęście? Widać, że jeszcze za małe, bo przyszli dwaj strażnicy i zabrali Icka do kozy.“
„A wiem, już chyba półtora roku siedzi.“
„Siedzi i jeszcze będzie siedział, i za co? Za to, że mu się dom spalił, za to, że Icek handlował olejem, smołą i naftą. Co w tem za grzech? Przecież nie każdy może handlować brylantami. Oj, to jest ładne życie, Mateuszu!“
„I co z nim będzie?“
„Nie wiadomo; sprawa ta w apelacyi. Adwokat powiada, że Icek wygra.“
„Oj!“
„Wygra, to znaczy, że pójdzie na cztery lata do kryminału.“
„No, więc przegra.“
„Podług adwokackiego powiadania wygra: bo mógłby dostać wyrok na ośm lat,
Strona:Klemens Junosza-Kłusownik.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.
— 64 —