Dosyć!... Abram wyliczasz cały spis ludności miasteczka...
Broń Boże, ja tylko powiadam prawdę, kto był...
W jakim celu zgromadziło się tylu Żydów u Abrama?
Ja powiem całą prawdę...
Nebemia Rosendorf, co w mojej izbie mieszka, robił chrzciny dla swego synka, co jemu przybył niedawno... do takiego interesu potrzeba dziecięć Żydków; to on ich akurat tyle zaprosił. Osiem gościów, a Wigdor Katz i ja, to razem dziesięć, niech prześwietny sąd sam porachuje. Z tych dziesięciu Żydków jest tu dziś we wsi sześciu, oni stoją przed sądem, można ich zaraz zawołać, oni poświadczą, że widzieli, jak Mateusz spał, jak okropnie chrapał... Na moje sumienie, chłopskie spanie musi być bardzo ciężkie, bo takiego chrapania ja w mojem życiu nie słyszałem. Widać Mateusz w sercu miał feler, skoro i bańki także na drugi dzień stawiał...
Sędzia zwrócił się znów do Mateusza.
„Po co jeździliście do miasteczka?“
„Podług poratowania zdrowia... jako mnie okrutnie w plecach rozłamało, że całkiem dychać nie mógłem, i podług pożyczenia pieniędzy...“
Wezwani Żydzi stwierdzili bytność Mateusza w miasteczku nocy czwartkowej.
Strona:Klemens Junosza-Kłusownik.djvu/99
Ta strona została uwierzytelniona.
— 93 —