Strona:Klemens Junosza-Na bruku.pdf/57

Ta strona została uwierzytelniona.

miał bardzo niewielkie, ale nadzieja awansu i emerytury na stare lata utrzymywały go na miejscu. Rzecz prosta, że z pensyi rodziny wyżywićby nie mógł, więc pomagała mu żona, zajmując się szyciem.
Trzymali lokal dość duży, gdyż «magazyn» miał powodzenie. Robiono w nim modnie i tanio, wskutek czego klientela była liczna.
Magazyn nosił firmę «Sophie», gdyż takie było imię jego właścicielki. Dzieci mieli dwoje, owego właśnie Wicusia, co się tak z Edziem zaprzyjaźnił i córeczkę Wandę, szesnastoletnią już panienkę. Ta właśnie pensyę ukończyła i wzięła się do praktycznego zajęcia; pomagała matce. Odprawiono jedną pannę, a Wanda jej miejsce zajęła.
Magazyn pod firmą: «Sophie» znajdował się na Hożej, o kilka zaledwie domów od mieszkania Kwiatkowskich. Edzio i Wicuś stanowili niejako łącznik między dwiema rodzinami; za pośrednictwem braci zapoznały i zaprzyjaźniły się siostry; Mania często musiała odwiedzać pracownię. Pani Zofia, przystojna jeszcze kobieta, odznaczała się pogodnem usposobieniem i dobrym zawsze humorem, a Wandzia przewyższała ją w tem, jako młodsza i wcale jeszcze trosk i kłopotów życia nie znająca. Gdy Mania do nich przyszła na chwilę, smutek jej rozwiewał się bardzo szybko, a chmurki uciekały z białego czoła; nabierała otuchy w tem otoczeniu skromnych, mało od losu wymagających, a więc zadowolonych z niego pracownic.