w usposobieniu wesołem, i aby to usposobienie wywołać, Dob Beer kazał kogo z obecnych draźnić, szczypać, przewracać na ziemię, w skutek czego wszyscy wpadali w szaloną wesołość.
Gdy śmiechy i gwar doszły do kulminacyjnego punktu, wówczas Dob Beer wołał:
— „Teraz w radości ducha służmy Panu!“ i zaczynała się modlitwa ze śpiewem, skakaniem i wrzaskami.
Cadyk (sprawiedliwy), taką nazwę nosił przywódca sekty, musiał modlić się w natchnieniu i miewać widzenia. Dob Beer flaszką gorzałki zastępował wewnętrznego demona. Leczył, także jak jego poprzednik, ale z mniejszym skutkiem, a w razach niepowodzenia kuracyi, mówił, że „grzechy“ zabiły chorego.
Beer musiał także przepowiadać przyszłość, gdyż inaczej utraciłby sławę cudotwórcy — ale od czegóż spryt i głowa? Wśród zaufanych swoich miał kilku bardzo zręcznych szpiegów, którzy wywiadywali się o różne sprawki, pokryte mrokiem tajemnicy i donosili o nich mistrzowi. Czasem ci szpiegowie umyślnie popełniali kradzieże — a Beer wskazywał poszkodowanym, gdzie są ukradzione przedmioty.
Strona:Klemens Junosza-Nasi żydzi.djvu/70
Ta strona została uwierzytelniona.