dwadzieścia lat nie wyleczysz. Jestem tak zgryziona i struta tą wiadomością, że wypowiedzieć nie potrafię. Tego tylko jeszcze brakowało, żeby przy wszystkich naszych kłopotach i zmartwieniach twoje zdrowie było narażone... Boże! Boże! miej miłosierdzie nad nami.
— Petronelciu! śmiej się z tego. Nic mi nie będzie do samej śmierci...
— Tak mówisz, żeby mnie pocieszyć.
— Ale najzupełniej na serjo mówię. Doktór warszawski powiedział, że za miesiąc będę zdrów jak ryba; za miesiąc, a najdalej za kwartał. Zobaczysz, że będę jeszcze na Zosi weselu tak mazura wywijał, że aż drzazgi z podłogi polecą — tylko naturalnie muszę poprzednio przeprowadzić kurację.
— Więc przeprowadzaj, lecz się, jedź, nie zważaj na koszta... Choćby pożyczkę zaciągnąć na najuciążliwszych warunkach — a ratować się, ratować, mój Ignasiu; przecież jesteś ojcem rodziny, masz żonę, dzieci...
— Kuracja, jaką mi przepisano, wcale nie jest kosztowna; nie potrzeba na nią ani jednego grosza.
Strona:Klemens Junosza-Obrazki z natury.djvu/19
Ta strona została uwierzytelniona.