pokojony szlachcic, — już coś ukrywasz przede mną.
— Nic, nic Ignasiu, przejdź do jadalnego pokoju, zaraz podadzą doskonały bigos; napijesz się kieliszek starki, to cię wzmocni i pokrzepi.
— Oho! adju, Fruziu, nic ze starki, ani z bigosu — nie będę jadł.
— Czy popasałeś w drodze? Ciekawam, gdzie? Nie przypuszczam przecież, żebyś o tak wczesnej godzinie wstępował do Pokrzywek; aczkolwiek wiem, że bywasz tam częściej, niżby wypadało... Ale co ja mówię! Zapomniałam, że potrzebujesz spokoju, więc już ze względu na twoje zdrowie, przemilczę, że wizytowanie tej młodej wdowy wcale mi się nie podoba, i że odrywasz się tylko od gospodarstwa bez potrzeby...
— Petronelciu! — zawołał czerwieniąc się pan Ignacy.
— Nic, nic, mój kochany, nie unoś się — pamiętaj, że przedewszystkim spokój... i chodź jeść, bo bigos już gotów.
— Powiedziałem ci, że go jeść nie będę.
— Ciekawam, dlaczego? Bo że na
Strona:Klemens Junosza-Obrazki z natury.djvu/21
Ta strona została uwierzytelniona.