Strona:Klemens Junosza-Obrazki z natury.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.

— Chyba nie posądzisz mnie o jakąś tajemną korespondencję.
— W takim razie dlaczego mi go nie chcesz pokazać?
— Bo widzisz... No — spodziewam się, że nie będziesz mi przecie wyprawiał scen zazdrości...
— Ale jestem ciekawy...
— Żałuję, że nie mogę ciekawości twojej zaspokoić.
— Zaczynasz mnie zanadto intrygować, moja duszko, i dalibóg, sam nie wiem, co mam o tym myśleć.
— Najlepiej nic, bo zresztą to jest głupstwo, bagatelka, rachunek pachciarza...
— Doskonale! Pokaż-no, bo właśnie i ja chciałbym się z nim obliczyć, to się jedno z drugim kombinuje.
Pani zmieszała się.
— Możeby na później odłożyć.
— Ciekawym, dlaczego? Wydałem w Warszawie sporo grosza i teraz potrzebuję pieniędzy, to też bardzo będzie mi na rękę coś odebrać.
— Kiedy... kiedy...
— Co?