zaraz idź do djabła; na co ja mam chodzić do niego, ja radzę dobrze z życzliwości.
— Sześćdziesiąt rubli dałem za nią hrabiemu, jak jeden grosz — mówił sam do siebie pan Ignacy; przypominając sobie wszystkie lekarstwa dla bydła, o jakich kiedykolwiek słyszał.
Widoczne jednak było, że tu już żadne lekarstwa nie pomogą, piękna krowa kończyła swój żywot.
Uszer zaczął znowu przemawiać:
— Proszę wielmożnego pana, już z tej krowy nie będzie nic, tylko skóra i trochę mięsa; pan sobie nie gniewa, a ja chcę dobrą radę dać; ja chcę tę krowę kupić; Jankiel zara przyjedzie...
— Mówię ci, żebyś sobie poszedł!
— A co będzie z tego, jak ja pójdę? Czy krowa ozdrowieje? Aj, żeby ona chciała ozdrowieć, to jabym zaraz sobie poszedł... poleciałbym nawet, żeby ona ozdrowiała; ale ona wcale nie ozdrowieje... Niech mnie wielmożny pan posłucha, ja ryzykuję! Ja mam taką naturę, że jestem ryzykant! Nawet moja żona to mnie zawsze mówi: słuchaj, Uszer, ty jesteś wielki warjat, na moje sumie-
Strona:Klemens Junosza-Obrazki z natury.djvu/30
Ta strona została uwierzytelniona.