uznał za właściwe cofnąć się i pójść do dworu, w nadziei, że z panią prędzej tranzakcji dokona.
Po chwili z czworaku niezbyt pewnym krokiem wyszedł karbowy...
— Gdzież siedzisz? co się tu dzieje? stary gamoniu! — krzyczał pan Ignacy. Coście zrobili z krową? gadaj zaraz!...
— Pan Bóg miłościwy i sprawiedliwy je, wielmożny panie — odpowiedział chłop, zaledwie mogąc językiem obracać. — Sprawiedliwy je, wielmożny panie, a że z krówska nic nie będzie... wola Jego święta.
— Z czego zachorowała? dlaczego nie posłaliście zaraz po weterynarza?
— Niewiadomo z czego, żebym tak jasności nie oglądał... niewiadomo; stojała se, stojała, a potym wzięła się układła i tylo.
— Ale pytam cię, gapiu, dlaczego nie posłałeś po weterynarza?
— Albo to wielmożny panie witryniorz pomoże?... My zamiawiali, my okadzali, my okowitę dawali.
— Komu?
— Dyć krowie, krowie dawaliśmy,
Strona:Klemens Junosza-Obrazki z natury.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.