wielmożny panie, naszemu bydlątkowi kochającemu — aj bydlątko, bydlątko jedyne!
— Krowie dawaliście wódkę, a ty się upiłeś. Wstydź się stary, ledwie na nogach stoisz.
— Panie wielmożny, toć ja jeszcze od Wielganocy kieluszka w garści nie miał, jeno mnie tak o pańskie bydlątko markotność rozebrała, że ledwie co żywy jestem.
— To też ruszaj do chałupy, wyśpij się i wytrzeźwij niedołęgo, później rozprawimy się z sobą.
— O wielmożny panie, sam Pan Bóg wszechmogący i sprawiedliwy widzi, ile ja nad tym bydlątkiem napłakał... jak nad matką rodzoną... panie kochający, sprawiedliwie!
— No idź już, bo dziś nie dogadam się z tobą.
Karbowy, zataczając się i mrucząc o niesprawiedliwości ludzkiej, poszedł do domu, a pan Ignacy jak bomba wpadł do mieszkania.
— A wiesz co, Petronelciu — rzekł z goryczą, — ślicznieście się tu rządzili!
Strona:Klemens Junosza-Obrazki z natury.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.