Młynarz uciekł, najpiękniejszą krowę djabli wzięli; w polu, jak się dowiaduję, pełno szkód... z lasu drzewo kradli...
— Mój Ignalku, ja wiem... ja wiem o tym wszystkim, ale proszę cię, nie martw się, nie irytuj... pamiętaj, że tu głównie idzie o twoje zdrowie, że zalecono ci spokój.
— Ach, spokój! spokój! piękny mi spokój... dopiero co przyjechałem, a już mnie wszyscy...
— Bądź-że rozsądnym, mój Ignasiu.
— Taka piękna krowa!
— Przecież nie wszystko stracone, sprzedałam ją Uszerowi za dziesięć rubli, zapłacił... ale nie bierz tego do serca. Czy to ludzie mają takie zmartwienia? Ja sama tyle dziś przecierpiałam — a jednak nic nie mówię.
— Cóżeś miała cierpieć?
— No, com przecierpiała, tom przecierpiała, zawsze jednak mam tyle delikatności, że szanuję twoje zdrowie i nie wyprawiam ci awantur.
— Mnie awantury? za co? Cóżem ci zawinił, kobieto!
— Eh, nie mówmy o tym. Od czasu
Strona:Klemens Junosza-Obrazki z natury.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.