Strona:Klemens Junosza-Pająki.pdf/215

Ta strona została uwierzytelniona.

jemności. Chciał widzieć swój świat i wiedzieć, co się w nim dzieje.
Udział jego w naradach był niewielki; sam już interesami się nie zajmował wcale, ale trochę posłuchał, co mówią i co robią; czasem proszony bywał o radę, lub o rozstrzygnięcie sporu. Nie odmawiał nigdy takich drobnych przysług; co najwyżej żądał, żeby konferencya odbyła się przy szklance piwa, lub herbaty, na koszt osoby interesowanej.
Tam przychodził też codzień pan L. B. Hapergeld, Chaim Beispiel, Mojsie Durch i inni opiekunowie główni i przydani pana Karola. Cała rada familijna. Tam oceniano krytycznie jego postępki.
— Buntuje się — mówił z westchnieniem Chaim Beispiel.
— Niech się buntuje, niech go dyabli wezmą!
— Chce koniecznie wyleźć...
— Ha, ha, ha! Ja też chcę na loteryi wygrać.
— On bardzo dowcipny jest!
— Co wam to przeszkadza, że on chce wyleźć — rzekł jakiś niski, pękaty kapitalista, o oczach rybich i kształtach spasionego karpia. — Co wam to przeszkadza? Z moich klientów, a mam ich niezłą