Strona:Klemens Junosza-Pająki.pdf/35

Ta strona została uwierzytelniona.

ty, ma dużo pieniędzy w ruchu, dzieci jego z czasem mogą mieć majątek. Trzy córki, dwóch synów; tymczasem więcej nie ma i chyba nie będzie. On już nie młodzik, ten Lufterman. I trzeba znać jego naturę, on teraz niewiele daje, a gdy się jemu poszczęści, gdy zrobi dobry geszeft — to da dzieciom! Komu ma dać, jeżeli nie dzieciom? Przecież jest porządny żyd, w karty nie gra, na żadne zabawy nie chodzi, hulania wcale nie lubi. Nabożny człowiek i uczony.
Dziadzio Gancpomader stuknął się palcem w czoło.
— Wiecie co — rzekł — mnie się przypomina, mnie się coś zdaje, że on w kryminale siedział.
— Cokolwieczek, ale bardzo mało, tak jak nic; nieszczęście każdemu może się przytrafić. On handlował koronkami, sprowadzał z zagranicy. Rozumiecie, że to jest ślizki interes. To trudno, my jesteśmy prześladowany naród, my cierpimy...
— To prawda.
— Mówcie swoje słowo: ja nie mam czasu, a nie myślcie, że będę miał z wydaniem córki Luftermana kłopot; dwie wyswatałem w swoim czasie od jednego słowa; trzecia też siwych włosów w pa-