Strona:Klemens Junosza-Pająki.pdf/36

Ta strona została uwierzytelniona.

nieństwie nie doczeka. Ja prosto ztąd idę do Jankla Bluma; on ma też syna w waszym wieku, bardzo mądrego chłopaka, w trzech słowach interes się zrobi. Bądźcie zdrowi, życzę wam dobrej nocy i dobrego roku.
— Zaczekajcie — rzekł dziadek — ożenić chłopca nie tak łatwo, jak kupić za dwa grosze bułkę; dajcie nam czas do namysłu.
— Ile?
— Dzień, dwa...
— Dobrze, niech będzie dwa. Na trzeci dzień ja przyjdę do was wieczorem.
— Przyjdźcie — odezwał się dziadek — dwa dni będziemy myśleli, potem dwa dni będziemy gadali, a jeszcze potem, albo co zrobimy, albo nic nie zrobimy, jak zwyczajnie w handlu. Zgoda?
— Bardzo dobrze. Za dwa dni.
— Za dwa. Dobranoc.
— Dobranoc.
Izrael wyszedł.
Dziadzio Gancpomader pogładził siwą brodę i rzekł:
— Czas leci, bardzo prędko leci; niedawno nasza Jenta była maleńka, niedawno ją wydaliśmy