Strona:Klemens Junosza-Pająki.pdf/74

Ta strona została uwierzytelniona.

w towarzystwie, na wieczorku, w domu prywatnym i jakoś sobie wzajemnie do gustu przypadli.
On zaczął bywać w domu jej matki, wdowy, z początku rzadko, potem coraz częściej, wreszcie stał się gościem codziennym.
Im bliżej poznawał pannę Janinę, tem więcej mu się podobała. Ona płaciła mu wzajemnością i wkrótce przyszli do przekonania, że jedno bez drugiego żyć nie może.
Matka, doświadczona i praktyczna kobieta, radziła im; „Nie spieszcie się ze ślubem, poczekajcie, aż Karol większą pensyę dostanie.“
W takich wypadkach perswazya niewiele pomaga; zakochanym się zdaje, że cały świat potrafią zwalczyć, że choćby na ich drodze piętrzyły się góry, to je usuną, choćby otwierały się przed niemi przepaście, to je przeskoczą, a morza przepłyną.
Matka, widząc, że dobra rada nie skutkuje, pogodziła się z losem i oddała córkę Karolowi, pobłogosławiwszy ją ze łzami w oczach.
Pan Karol urządził skromne, ale bardzo milutkie gniazdeczko, umeblował je jako tako, trochę za