Strona:Klemens Junosza-Pająki.pdf/75

Ta strona została uwierzytelniona.

własne pieniądze, trochę przy pomocy usłużnego pana Luftermana.
Dla młodej pary zaczęło się życie, słodyczy pełne, jedwabne.
On chodził do biura, ona porządkowała maleńkie mieszkanko i schodzili się o czwartej u matki na obiad; po obiedzie on natychmiast udawał się do kupca, u którego księgi handlowe prowadził, ona zostawała u matki aż do siódmej wieczorem. O tej godzinie Karol powracał i wtenczas we dwoje tylko, lub z matką, wychodzili na spacer. Aleje Ujazdowskie, ogród Botaniczny, wspaniały park Łazienkowski, to były ulubione miejsca ich przechadzek.
Najlepiej lubili chodzić tam sami, we dwoje; nikt im nie przeszkadzał, mogli swobodnie snuć złote nitki marzeń rozkosznych.
Chodzili zwykle po ustronnych, mało uczęszczanych dróżkach, pod rękę; ona silnie się przytulała do jego ramienia i zdawało im się, że stanowią oboje jednę i nierozdzielną istotę.
W tem słodkiem złudzeniu była część prawdy, bo serca ich uderzały zgodnie, a dusze były harmonijnie nastrojone; łączyła ich wspólna miłość,