Strona:Klemens Junosza-Pająki.pdf/94

Ta strona została uwierzytelniona.

Znajdowało się ono na ulicy Żelaznej, w oficynie, na drugiem piętrze; jeden pokój z przedpokojem i kuchnia.
Na drzwiach, z polecenia panny Reginy, przybity był bilet wizytowy z napisem: „Leon Bernard Hapergeld“. W kuchni, na przybycie państwa młodych, oczekiwała służąca. Natychmiast zapaliła światło i odeszła.
Państwo młodzi zasiedli przy stole, a dziadzio Gancpomader odrazu, bez żadnych przygotowań, rozpoczął mówkę. Był to człowiek, posiadający dar elokwencyi i lubił się z tem popisywać.
Zaczął gruntownie od samego początku, od pierwszych rodziców i dowiódł jasno, jak na dłoni, że Adam był co innego, a Ewa co innego; że gdyby było z początku dwóch Adamów, toby było źle, gdyby dwie Ewy — jeszcze gorzej, gdyż wcale nie istniałby handel, tylko same plotki; wspomniał o Noem i jego trzech synach, którzy też byli żonaci, potem szybko przebiegł dzieje Abrahama i jego żon, z których jedna była bardzo porządna żydówka, a druga cyganka; wspomniał o Locie i jego małżonce, surowo ukaranej za ciekawość; o córkach Lota, które, jak wiadomo, wcale nie były po-