Strona:Klemens Junosza-Pan Gamajda.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.

jechała komisja — ale żeby wy kupili komu półkwaterek wódki, to ja jeszcze nie widziałem!
— Żebyś ty zmarniał!
Boruch splunął.
— Wiele pan sołtys każe postawić? — zapytał, — pewnie półkwaterek?
— Każę więcej, — rzekł ponuro Józef.
— Aj waj! pewnie będzie bal!... ja już szykuję całe dwa półkwaterki!
— Więcej...
— Kwartę?
— Więcej!
— Garniec?
— Trzy garnce!
— Wiele, wiele wy powiedzieli? trzy?
— Trzy!...
— Weźcie wy sobie pomacajta pulsu... wieta wy, gdzie człowiek ma puls?
— Ja ci pomacam łeb, ino wezmę czego twardego do garści — dawaj i tyle!
Żyd poskoczył do beczki i toczyć zaczął wódkę w garniec blaszany.
Onufry zażył tabaki i, przystępując do Józefa, zapytał:
— Tedy na ten przykład, jako nawet i w Piśmie jest, że była se winna winnica i robotniki przychodzili, jeden do dnia, drugi od podwieczorka, a zapłata każdemu była wraz; tedy powiadam na ten przykład grzecznie, mój Józefie, według jakiego interesu te trzy garnce ma Boruch dać?