Strona:Klemens Junosza-Pan Gamajda.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

— Krzynkę niepiękną gębę macie! na dawnego urzędnika to trochę niedelikatne słowo powiadacie.
— Na każde bydle inaksze chomonto, a co komu powiedzieć, to ja wiem.
— To czego sobie nie powiecie, żebyście nie byli takie pyskate?
— Cichajcie, cichajcie! — odezwał się Onufry — ja was tedy na ten przykład pogodzę.
— Pewnie, pewnie, — rzekł z westchnieniem Michał, — pan Onufry każdego pogodzi; kościelny człowiek jest... dołek na cmentarzu wykopie, łopatą krzynkę poklepie i jużci spokój...
— No, Józefie, — zawołał Onufry, — wasze zdrowie... tedy na ten przykład...
— Daj wam Boże zdrowie!
— A wiecie wy, ludzie, — odezwał się Józef tak, żeby go wszyscy słyszeli, — wiecie wy, że za dwa tygodnie będziemy nowego wójta obierali?
— Oho... albo to już nasz Wróbel nie będzie?
— Odbył swoje trzy roki — to i już.
— Ny, wielgie mecje trzy roki, — rzekł Boruch. — Gdzie to stoi napisane, żeby un nie był na drugie trzy roki?... Jak jego obiorą, to un będzie! Co, czy on wam zły wójt, nasz wójt Wróbel! Ha! ha! takiego wójta to szukać. On stworzony na to; on jak się urodził, to już miał pieczęć za cholewą. To cała osoba jest! Co wy na niego możecie powiedzieć?
— Co mam powiadać?... albo to ty ksiądz, żeby ja się przed tobą spowiadał ze swojego myślenia?