czeniem mojem jest, ażeby bywał u nas jak najczęściej i żeby się tobie podobał.
— Niech więc bywa; — ponieważ dom jest mamy — może mama zapraszać kogo się podoba; ale co do mnie — już powiedziałam, co miałam do powiedzenia...
— Andziu, wyznaj szczerze, co masz przeciwko niemu?
— Nic mamo!
— A przecież go nie lubisz?
— Nie lubić nie mam za co — jest mi zupełnie obojętny...
— Proszę? — wydaje ci się brzydkim.
— Przyznam się, że nie patrzyłam na niego...
— A więc?
— Nic — mamo...
— Bardzo mnie to dziwi...
— Nie wiem dla czego — pan, którego mama tak chwali, we mnie nie wzbudza zachwytu; widocznie mamy nie jednakowe gusta. Oto cała rzecz.
Pani Klejnowa zrobiła minę seryo.
— Moje dziecko — rzekła — musimy się rozmówić. Jesteś już w tym wieku, że powinnaś zacząć myśleć o przyszłości i ustaleniu losu...
— Widzę — że mama pragnie, abym opuściła dom co najprędzej...
— Pragnę przedewszystkiem twego dobra i szczęścia, a jestem przekonana, że tak jedno, jak i drugie znalazłabyś niezawodnie, gdybyś chciała zostać żoną
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/112
Ta strona została skorygowana.