W mieszkaniu tej kobiety Andzia poznała człowieka, który stał się przyczyną tylu przykrości. Wiadomo już było wszystko: Andzia wyznała przed matką co ma na sercu, i oświadczyła zarazem, że uczucia swego nie wyrzeknie się nigdy, że pozostanie mu wierną, i bez względu na wszelkie perswazye, czekać będzie chwili, w której marzenia swoje zdoła urzeczywistnić. Z tego powodu pomiędzy matką a córka wzniosła się jakby niewidzialna ściana, oddzielająca jedną od drugiej, wywiązało się pewne rozgoryczenie i żal obustronny.
Matka opłakiwała nieziszczone nadzieje, córka była smutna jak grób. Nawet na zdrowiu jej odbiły się te przejścia. Blada się zrobiła i mizerna, opuścił ją humor, straciła apetyt, zachowywała się jak automat raczej, niż jak żyjąca istota.
Zdawało się, że wszystko zobojętniało dla niej, że nic nie widzi, nie słyszy, nie wie, co się koło niej dzieje.
I awantury tej, która tuż, prawie przy samych drzwiach mieszkania się zrobiła, Andzia nie słyszała Przez ten czas siedziała w sypialnym pokoju, przy oknie, patrząc niby na ruch uliczny, a myślami biegła do... teatru i swego bohatera.
Faramuziński, zaalarmowany przez Józefa, nie rozumiejąc dobrze o co chodzi, wziął z sobą stróża swego domu, dwóch robotników, i w asystencyi policyanta oraz Józefa, wkroczył walecznie na schody.
Przybył z pomocą w samą porę, gdyż krzyki się wzmagały, słychać było szamotanie się i brzęk tłuczonego szkła.
Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/127
Ta strona została skorygowana.