Strona:Klemens Junosza-Wybór pism Tom I.djvu/159

Ta strona została skorygowana.

o ile mogli, pośpieszyli wdowie z pomocą i na pogrzeb poszli, prócz kawalerów, których nigdy w domu nie było, i Józefa, co się nie mógł od bramy oddalić. Była też i pani Klejnowa z córką.
Andzia myślała, że zobaczy na tym pogrzebie kogoś, co ją tak bardzo obchodził, ale ów ktoś u pani Kubikowej teraz nie bywał i miał zapowiedziane, żeby nie przychodził już nigdy. Pani Petronela rozżalona, że stał się przyczyną nieporozumień pomiędzy nią a gospodynią, wymówiła mu dom raz na zawsze. Pomimo tego byłby może na pogrzeb przyszedł, ale o śmierci kuzyna nie wiedział.
Szczupły orszak pogrzebowy podążył na Powązki; za trumną szła wdowa, krokiem pewnym, wyprostowana, jak zwykle, i sztywna; obok niej blade dziewczyny. Wszystkie trzy w grubej żałobie, a twarze miały zakryte spadającemi od kapeluszów aż do ziemi welonami z krepy...
Kiedy już trumnę spuszczono do grobu, a grabarze usypali nad nią świeżą mogiłę, wdowa położyła na niej wieniec.
Umarłemu przebaczyć należy winy popełnione za życia, a sąd nad nim zostawić Bogu i modlić za duszę grzeszną.
Takie były przekonania pani Petroneli. Od dnia pogrzebu wspominała o mężu bez goryczy, a mówiąc o nim, nie nazywała go nigdy „sumogradem“.